Jerzy Marcinkowski Jerzy Marcinkowski
266
BLOG

Jak Rz-plita broni mieszczan przed pijanym gminem

Jerzy Marcinkowski Jerzy Marcinkowski Polityka Obserwuj notkę 9
Mamy Konstytucję i Trybunał. Rzecznika praw. Fundację helsińską. Gwarantują porządnym ludziom wolności obywatelskie. Ale pamiętajcie. Te wolności nie są dla rozmaitych żuli i studentów.

Dwaj studenci informatyki UWr wracali parę dni temu z pubu do akademika. Droga, ot, 100 metrów może. Dla trzeźwego kilka kroków. Ale nasi bohaterowie -- wstyd to rzec -- byli pijani. A w połowie drogi stał zmotoryzowany patrol policji. Doszło do jakiejś pyskówki. Mniejsza o szczegóły -- można o nich przeczytac w gazecie -- w każdym razie koledzy studenci nie mieli złych intencji, choć trzeźwego osądu też niewątpliwie im brakło. Policjantom zaś brakło umiejętności spławienia pijanego obywatela bez obrażania go i bez niepotrzebnego prowokowania. No ale przecież nie o występku bliźnich chcieliśmy tu opowiadać, lecz o tym, co ich wskutek tego występku spotkało.

Otóż noc i kolejny dzień spędzili w izbie wytrzeźwień. A że nie było ich wolą tam przebywać, to, żeby nie brykali, zostali na wiele godzin przypięci pasami do łóżek. Jak się w takim miejscu wobec osadzonych zachowuje personel, nie musimy pytać -- Zimbardo nam o tym wszystko 30 lat temu powiedział. Tak, taka izba wytrzeźwień to żadna przyjemność. Lecz przecież nas, mieszczan, tam nie wysyłają. Tylko żuli pijanych. A wysyłają ich na sposób sowiecki, bez sądu.

Bo właśnie. Wydaje się, na pierwszy rzut oka, że uwięzienie człowieka w izbie wytrzeźwień, tylko za to że jest pijany, choć przecież prawo nie zakazuje się upijać, że takie uwięzienie to musi być jakieś bezprawie.

Nasza naiwna, liberalna intuicja, dotycząca praw podstawowych byłaby taka, że tylko w trzech przypadkach państwo może pozbawić obywatela wolności. Po pierwsze za karę. No ale karę, wiadomo, orzeka sąd. I kara jest za jakiś czyn zabroniony. Więc ta możliwość odpada, noc w izbie wytrzeźwień to nie kara.

Druga możliwość, to gdy się obywatela pozbawia wolności dla zabezpieczenia interesu śledztwa. Gdy jest podejrzenie, że coś nabroił, to się go za zgodą sądu zamyka, żeby nie uciekł albo nie mataczył. To prawo jest w Polsce nadużywane. No ale skoro osadzenie w izbie wytrzeźwień trwa dobę, a potem można sobie uciekać i mataczyć, to znaczy, że nie o tej możliwości mówimy.

Wreszcie trzecia możliwość jest taka, że zamyka się w psychuszkach różnych biednych świrów, którzy mogliby sobie (lub komuś) zrobić krzywdę. Tak czasem przedstawiciele aparatu opresji tłumaczą sens izb wytrzeźwień. Że ratują pijaczka przed zaśnięciem na jezdni/chodniku. Czyli przed przejechaniem/zamarznięciem. Ale jak to ? To po co zamykać ludzi którzy idą do akademika, czyli swojego domu, i są 50 m od drzwi miejsca gdzie będą bezpieczni ? Zresztą, kto naprawdę wierzy, że o bezpieczeństwo biednych pijaków chodzi, ten niech przeczyta sobie Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 4 lutego 2004 r. w sprawie doprowadzania osób w stanie nietrzeźwości do izb wytrzeźwień. A jak nie chce czytać to mu je tu chętnie streścimy: Dyrektor izby może wszystko. Na przykład jak się zgłosi mąż/żona osadzonego, i powie że chce go sobie zabrać do domu, to dyrektor może go wypuścić. Ale nie musi, jak nie chce. Bo izba to więzienie jest, a nie jakiś szpital, żeby się człowiek na swój wniosek wypisywał.

Jak rzekliśmy, wydawałoby się, że tylko w trzech wymienionych wyżej sytuacjach państwo powinno móc pozbawić kogoś wolności. A tu psikus, jest w/w rozporządzenie do Ustawy o Wychowaniu w Trzeźwości i Przeciwdziałaniu Alkoholizmowi, i ono jasno mówi, że gdy mamy powyżej pół promila (w Anglii móglibyśmy wciąż prowadzić samochód), to jak się policjantowi nasza gęba nie spodoba, to może nas pojmać, doprowadzić i na 24 godziny osadzić. No ale nie lękajmy się, nie nam to przecież grozi. To prawo jest po to, aby policja mogła nas, porządnych ludzi, chronić przed żulami.

I niech się żulom nie zdaje, że coś jest nie tak z tym rozporządzeniem, że po ich stronie jest Konstytucja. Bo nie dla jakiegoś bydła ją autorytety prawnicze pisały. Nie ma takiego prawa, którego by żula nie można było, zgodnie z Konstytucją, odpowiednią ustawą pozbawić. Weźmy Artykuł 41 Konstytucji: "Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie." Na przykład w Ustawie o Wychowaniu w Trzeźwości, prawda ?

Sytuacja byłaby inna gdyby żul (czy inny student) miał godność. Wtedy aplikowałby się Artykuł 30: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych." Człowieka trwale wyposażonego w godność, jakiegoś, powiedzmy, profesora, nikt w izbie wytrzeźwień nie zamknie. A jak zamknie to grzecznie potem przeprosi, że nie poznał. Kiedy prawo dotyczy profesorów, a nie pijaczków, którzy swoją godność utopili w rynsztoku, to Trybunał sprawdza starannie czy ono ich godności aby nie narusza. Dobra jest nasza Konstytucja, elastyczna.

A jak się komuś nie podoba to do mnie proszę nie mieć pretensji. Ja wtedy, w 1997, głosowałem przeciw.

Moja strona domowa w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka