Jerzy Marcinkowski Jerzy Marcinkowski
4728
BLOG

O polskiej szkole (chodzenia po górach)

Jerzy Marcinkowski Jerzy Marcinkowski Polityka Obserwuj notkę 28

Pewnego razu, niecały rok temu, Najlepsza Polska Gazeta, najwyraźniej biorąc mnie za kogoś innego niż jestem, zaprosiła mnie  na debatę o tym, dlaczego nie ma w Polsce innowacji. Byłem tam -- z jakiegoś, jak powiedziałem, niejasnego powodu -- ja, ale przede wszystkim było paru ważnych ludzi którzy opowiadali mądrze o tym jak źle  płyną u nas pieniądze na naukę.  Ich wiedza o drogach którymi te pieniądze płyną jest głęboka a moja jest (jak ewentualni czytelnicy tego bloga zdążyli się zorientować) powierzchowna  i nie mogłem w tej sprawie niczego od siebie  istotnego dodać.  Ale wydawało mi się, że ci ważni ludzie w swoim myśleniu pomijają  jedną, fundamentalną,   kwestię.

Kwestię kulturowej odmienności Polski od  najlepszych centrów innowacyjnej cywilizacji zachodniej.

Więc kiedy przyszła na mnie pora żeby powiedzieć coś mądrego, podzieliłem się ze słuchaczami taką oto metaforą polskiej szkoły. W odróżnieniu od -- powiedzmy --  szkoły brytyjskiej.
 
O POLSKIEJ SZKOLE (chodzenia po górach)


Wyobraźmy sobie polską szkołę chodzenia po górach. I szkołę brytyjską. Szkołę, przedszkole, uniwersytet. Ta metafora wydaje się niestety działać  niezależnie od tzw. poziomu kształcenia.

Otóż w szkole brytyjskiej zaprowadzą dzieciaki pod skałkę. Będą mieli na początek parę takich specjalnych skałek, aby się dzieciaki na nie uczyły wchodzić.  Być może nie za trudnych. Ale z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ nie za łatwych. I ta młodzież -- w krótkich spodenkach, niezależnie od pogody,  bo Anglicy uważają że  nigdy nie jest za zimno na krótkie spodenki, tylko nie należy histeryzować. W tych zatem krótkich spodenkach będą się   wspinać na te skałki  aby nauczyć się odróżniać  to, że jest się na dole  od tego, że jest się na górze.  Żeby się nauczyć czerpać przyjemność z bycia na górze i żeby się nie bać po drodze podrapać i ubadziać błotem.  A jak się już nauczą się  wchodzić na małe skałki, a potem  na jakieś trochę większe, to zawiozą ich pod taką  dużą górę, na którą trzeba iść cały dzień.  Pokażą im wieczorem tą górę  i powiedzą:  "Zobaczcie, jutro na nią pójdziecie. Na dole będzie 30 stopni ciepła i będziecie się przedzierać przez osty. A na górze minus 15. Będziecie sami musieli wnieść tam swój ekwipunek i to wszystko nie będzie całkiem łatwe". (Może zresztą wcale im nie powiedzą, że nie będzie łatwe.  Anglicy chyba nie lubią mówić takich rzeczy.)

Pokażą im zatem tą dużą górę, żeby się nauczyli jak to jest zmierzyć się z poczuciem że może nie da się rady. I jak to jest  wychodzić rano, widzieć przed sobą cel  i radzić sobie z myślą że ten cel ani trochę nie wygląda  na łatwy.

A następnego dnia zobaczą się jak to jest kiedy się chce pić i kiedy bolą łydki. Tak, w angielskiej szkole mogą się wielu rzeczy nie nauczyć, ale na pewno nauczą się, jak to jest kiedy bolą łydki.

W polskiej natomiast szkole nauczyciel poprowadzi lekcję ze slajdami. Oto jest Mont Blanc od strony francuskiej. A tu mamy od strony włoskiej, zimą.  Macie się nauczyć rozpoznawać ze zdjęć dwa tysiące szczytów. Zimą i latem. Tyle przewiduje program nauczania, ambitny program, który ma zapewnić naszej młodzieży poziom kompetencji powyżej  średniej OECD.

Uczeni pedagodzy, doświadczeni nauczyciele  i przeróżne intelektualne autorytety będą zawzięcie dyskutować nad Podstawą Programową  Kształcenia Ogólnego. To znaczy na przykład nad tym, czy na obrazkach mają być głownie góry z Polski, czy też góry z całego świata. I czy najpiękniejsze, czy raczej najwyższe. Czy w różnych porach roku na stopniu podstawowym, czy tylko na rozszerzonym. I czy we wszystkich klasach mają się uczyć takich samych gór, czy może od 2 klasy liceum
mogą sobie wybrać profil.
 
[Mój uczony kolega Krzysztof mówi że slajdy będą tylko w elitarnych szkołach. W takich zwykłych będą się uczyć wysokości szczytów z tabelek w podręcznikach.]

Nie trzeba dodawać że  żaden z nauczycieli, którzy będą tego uczyć, sam  nigdy nie był w górach. Ba -- żaden nigdy nikogo kto chodził po górach nie spotkał  osobiście.   Ale nie mówmy źle o polskich nauczycielach. Jest wśród nich wielu wybitnych pedagogów. Niektorzy nawet napisali  wiersze i piosenki o górach, pozwalające łatwiej zapamiętywać nazwy.
 

Moja strona domowa w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka